Nie, to nie jest zły film, śmiem nawet twierdzić, że jest niezły, ale gdzie mu do "Fisher Kinga", "Przygód barona Munchausena", a nawet do "Parnasusa".
Wymienione filmy były świetnie zagrane, a ten jest zagrany byle jak, chyba tylko Brad Pitt przyćmił główną, przecież, postać graną przez Bruce'a Willisa. Sztuczna Madeleine Stowe, nijakie postaci. Zabrakło tego kolorytu filmów Gilliama, nawet atmosfera jest taka powszechna, "nijako fantastyczna".
To taki nietypowy film dla niego, nie przypominam sobie żadnego kiepskiego filmu Gilliama, ale ten należy do słabszych w moim rankingu.