Zakończenie filmu powinno być takie. Willis budzi się w izolatce i tyle. Wszystko było urojeniem czubka leżącego w zakładzie.
Wtedy wszystko by było oczywiste, a właśnie smaczkiem tego filmu jest możliwość swobodnej interpretacji. Ja trzymam się wersji, że on cały czas jest w 1990 roku i siedzi w psychiatryku. Nie został postrzelony w 1920, bo nie podróżował w czasie, a co za tym idzie również rok 1996 oraz to zdjęcie są jego urojeniami.
Zdjęcie widziała również dr Railly więc nie mogło być urojeniem Jamesa, po za tym o jego zniknięciu z izolatki mówi kilka osób więc należy to przyjąć jako fakt. Jest na prawdę sporo dowodów na to, że przyszłość istniała i nie wiem dlaczego część z ludzi tego nie chce zauważyć.
Jeśli będziemy przyjmować, że sceny w których mamy dowody na istnienie przyszłości, były urojeniami to do niczego nie dojdziemy.
Też popieram wersję jakoby to faktycznie Cole był wysyłan w przeszłość. Jednak ostatnia scena trochę mi nie pasuje, mamy sytuację w której James dzwoni do oczyszczalni dywanów i zaraz za 5 minut pojawia się jako kumpel z przyszłości. Wg mnie jest to trochę bez sesnu bo wysyłając tę wiadomość, ci ludzie odpowiedzialni z wysyłanie podróżników już o niej wiedzieli, więc dlaczego tego nie przekazali?
Zauważyłeś chyba najważniejszy motyw tego filmu. Skoro znali całą przeszłość, to mogliby go wysłać prosto na lotnisko, by zabił rudzielca. Tylko, ze misja Cole'a nie było powstrzymanie wirusa, gdyż jak sam powtarzał wiele razy - nie może powstrzymać przebiegu zdarzeń, które już nastąpiły. Miał zmienić PRZYSZŁOŚĆ pozyskując pierwszą próbkę wirusa. Była ona uwolniona na lotnisku na którym był mały Cole, który obserwował swą własną śmierć. Kluczem jest właśnie Cole - on jest szczepionką, którą będzie można użyć, by wyleczyć świat.
ale w takim razie po co w ogóle go wysyłali w przeszłość? jego działania nie miały wpływu na jego obecność na lotnisku jako dziecka i na uwolnienie wirusa przy ochroniarzu. A skoro go wysłali do przeszłości na pewną śmierć, to znaczy że pozbawili się prawdopodobne jedynej szansy na wyleczenie wirusa co musiało w takim razie być ich celem.
Czy ta babka w samolocie z którą rozmawia rudy to jeden z tych naukowców w przyszłości co wysyłają Cole'a do przeszłości?
Dokładnie. Takie pytania pozostaną bez jednoznacznej odpowiedzi - to chyba oznacza dobry film ;)
Bezcelowość tych działań i te motywy zmiany i rozwoju snu z lotniska sugerują paranoiczną wizję zwariowanego umysłu, ale również przebieg zdarzeń prawdziwych.
Ta babka to naukowiec, zgadza się - to jeden z motywów, które pokazują, że to raczej nie sen. Widziałem ciekawy opis, który tę scenę przytacza jako dodaną i rujnującą wizję, że to tylko w wyobraźni wariata jest. http://www.film.org.pl/prace/12_malp.html
Zauważmy ,że w którymś momencie James uświadamia sobie/wmawia sobie (słusznie bądź nie) ,że jest wariatem - " miałaś racje , jestem chory psychicznie , mam urojenia". To byłoby trochę nietypowe urojenie dla wariata uroić sobie ,że faktycznie jest wariatem nie sądzisz ?
Gdy wariat uświadomi sobie, że postępuje jak wariat od razu wyzdrowieje, obudzi się ze swego zamętu. To tak jak ze snem. Jak tylko uświadomisz sobie, że to sen od razu odzyskujesz świadomość i się budzisz. Ja uważam, że on nie miał urojeń, był na zdjęciu, widziała to Pani doktor tuż po tym jak zadzwonił do niej agent i powiedział, że kula wyjęta z jego nogi pochodzi z pierwszej wojny światowej. Po prostu w czasie filmu trochę mu się namieszało w głowie bo umysł nie może istnieć w dwóch czasach jednocześnie - jak zresztą powiedział w filmie gdy podważali jego zdrowie psychiczne - po tym zaczął wątpić w swoją rzeczywistość i chciał pomocy od Pani doktor, żeby go uleczyła, ale ona w tym momencie już nie miała wątpliwości, że mówił prawdę. Film jest mega, można go oglądać w różnych okresach swojego życia i zawsze coś nowego wychwycić.
No ja się zgadzam i też uważam ,że James nie miał urojeń tylko naprawdę został wysłany w przeszłość ;) Chcę zakomunikować ,że jak najbardziej stoję w opozycji do poglądy autora postu :)
Kapuchio, dokładnie tak. To był przełomowy moment w filmie, kiedy on sam przyznaje że jest wariatem. Do pani doktor dociera jednak w tym momencie, że mówił prawde i naprawde przysłano go z przyszłości. Film miażdży. Nie każdemu jednak jest dane ogarnąć tą historie.
Nie nie nieeee!!!!! O czym wy tu bredzicie dzieci kompletnie nic z tego filmu nie załapaliście, jestem zażenowany poziomem waszych wypowiedzi. Przydałby się wam kolejny seans, jak czegoś nie zrozumiecie to zatrzymajcie taśmę i przewijajcie w tył i tak 100 razy aż w końcu skumacie. Jak dalej nie pomoże to walcie do mnie jak w dym z chęcią wam wszystko wytłumaczę.
Moim zdaniem to nie ma znaczenia.
Film mówił o tym, że w każdej chwili naszego życia, to co postrzegamy jako nasz świat, naszą rzeczywistość, może prysnąć jak bańka mydlana, a my nic nie jesteśmy w stanie z tym zrobić. Nie jesteśmy w stanie odnaleźć "wariata", który może do tego doprowadzić. Żyjemy w jednej wielkiej niewiadomej i nic nie jest stałe/oczywiste/niezmienne.
Dziś używasz smartfona, chodzisz do pracy, gaworzysz wesoło ze znajomymi. Jutro biegasz z dzidą za zwierzem po lesie lub chronisz się po ziemią przed wirusem. Na moje oko film ma nam pokazać, że "jutro" jest bardzo niepewne i nie ma co specjalnie przyzwyczajać do tego co nas otacza.
Nie zgadzam się, że zakończenie powinno być takie, jakie piszesz, ale to, które było w filmie, też mi się nie podobało - zbyt pesymistyczne i dołujące.